Jak się za to zabrać, w jakiej skali czasu planować, czy warto rozpisywać i czy faktycznie jest to lepsze niż spontaniczne trenowanie?
Zwykle treningi planuję sobie w skali miesiąca.
Jeśli w ciągu miesiąca mam przykładowo tylko jeden wyjazd na zawody- w ostatnim tygodniu- to w międzyczasie planuję sobie nieco więcej treningów wydolnościowo-siłowych (bieganie z rowerem, zwykłe bieganie czy poprostu dłuższe niż zwykle spacery- o ile na to pozwala mi moja ograniczona ilość wolnego czasu). W międzyczasie oczywiście wplatam treningi agility- natomiast zawsze robię to w takim wymiarze, by po jednym intensywnym dniu z wydolnością zawsze był jeden dzień całkowitego odpoczynku lub delikatnych ćwiczeń na świadomość ciała, a nigdy dzień po dniu dwa intensywne treningi. Dni wolne całkowicie od wszystkiego wypadają nam raz lub dwa razy w tygodniu.
Im bliżej do zawodów, tym bardziej zmniejszamy intensywność treningów i bardziej skupiamy się na detalach i lekkich sekwencjach. Z wydolności rezygnujemy całkowicie minimum tydzień przed zawodami, a ostatni trening agility w miarę możliwości wypada dwa lub trzy dni przed zawodami. Jako była zawodniczka sportu, w którym są okresy robienia wydolności i szybkości wiem, jak ogromna jest różnica w startowaniu ''na świeżości'', a w startowaniu przy byciu zajechanym treningami :)
Ale co w momencie, kiedy nagle robi nam się nawał wyjazdowy- bo i takie intensywne momenty się zdarzają, np nasz listopad-grudzień 2017, kiedy mieliśmy 5 weekendów pod rząd na zawodach?
Przede wszystkim- wypoczynek! I nie chodzi tu o leżenie plackiem i przykucie psów do kanapy, o nie. Pod słowem ,,wypoczynek'' dla mnie kryje się odpoczywanie od trenowania, od agility, od wymuszonego wysiłku, ale nie od spacerów i swobodnego biegania- tu ma odpocząć głowa. Psy muszą odpocząć od hałasu, wysiłku, emocji zawodów i tego, że notabene na zawodach nie do końca da się być psem- podczas tego odpoczynku mają sobie powąchać w lesie ile chcą, biegać tam, gdzie chcą, pobawić się ze sobą- oczywiście w granicach rozsądku- i poprostu pobyć psami.
W takich intensywnych okresach treningowych zwykle dwa dni po zawodach wyglądają właśnie w ten sposób- spacerki i relaks, potem jeden lub dwa dni to bardzo lekkie treningi- zero dłubania z milionem powtórzeń, raczej przyjemne sekwencje z wplecionymi tymi elementami, które ewentualnie nie wyszły na zawodach- i potem jeden lub dwa dni odpoczynku przed kolejnymi zawodami. Żadnych treningów siłowych, żadnego biegania z rowerem- nic z tych rzeczy.
Jak widzicie- grafik treningowy musi być bardzo elastyczny. Nie da się zaplanować ''typowego tygodnia treningowego'', bo każdy taki tydzień powinien się zmieniać w zależności od wyjazdów- niezależnie czy to zawody czy seminarium, bo i na seminarium też zdecydowanie lepiej pojechać z psem wypoczętym niż z psem, który dopiero co dzień wcześniej przebiegł 15 kilometrów przy rowerze i w zasadzie jeszcze nie zdążył dobrze odpocząć.
Dobrze jest jeszcze w takim grafiku treningowym uwzględnić również podróże- jeśli wiemy, że nasz pies źle znosi podróże, to warto pojechać na zawody dzień wcześniej, zamiast w nocy/rano w dzień zawodów- przykładowo Fido po kilkugodzinnej podróży jest zmęczony równie bardzo, co po treningu.
Nie ułożę tutaj przykładowego rozplanowania cyklu treningowego, bo każdy powinien go dostosować sam do własnych psów, natomiast ja kieruję się kilkoma prostymi zasadami:
1. Im bliżej do zawodów, tym mniejsze obciążenia
2. Dłuższe przerwy w startach warto wykorzystać na trening siłowy/wydolnościowy
3. Nie przemęczać- dostosowywać treningi elastycznie do każdego ze swoich psów
4. Najważniejsze- pamiętać o komforcie psychicznym swojego psa! Nie zapominać o długich spacerach i relaksie, zwłaszcza w intensywnym okresie startowym :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz